Czytam sobie książkę „Globalny ład” o ociepleniu klimatu. Autorem – Nicholas Stern, sądząc po biogramach wybitny ekonomista, w CV pełno pozycji i stanowisk, za które (choćby za jedną z nich)każdy polski karierowicz dałby się pokroić na drobne kawałeczki (włącznie, zapewne, z niżej podpisanym, o ile niżej podpisany w ogóle by się nadawał na którekolwiek z owych stanowisk). Spójrzcie zresztą sami na biogram Sterna.
Globalny ład traktuje o ociepleniu (globalnym – jak się można domyślić z tytułu książki), które może skutkować globalnym nieładem.
Co dokładnie jest w książce, dam znać innym razem. Teraz jedna tylko refleksja, sprowokowana tym, gdzie książka Sterna się ukazała – a ukazała się w wydawnictwie Krytyki politycznej, czego by nie mówić, posiadającym wyraźne inklinacje ideologiczne (powiedzmy najbardziej ogólnie „lewicowe” lub, jak kto woli, „lewackie”). To zresztą nie pierwsza książka o globalnym ociepleniu opublikowana przez KP. Gdybyśmy jednak chcieli poszukać podobnych publikacji po drugiej stronie ideowej barykady (tam gdzie dominuje „prawicowość” lub, jak kto woli „prawactwo”) znaleźlibyśmy głównie teksty kwestionujące w ogóle globalne ocieplenie (że to humbug, spisek kapitału i rozwiniętych państw etc., albo wymysł oszalałych lewicowców).
Nie wchodząc w meritum sporu, zastanawia mnie, dlaczego kwestia ta (znaczy „globalne ocieplenie”), jest tak jednoznacznie kojarzona ideologicznie (zwłaszcza w Polsce). Jeśli ktoś twierdzi, że globalne ocieplenie jest faktem, znaczy to że to lewicowiec („cholerny lewak”); jeśli ktoś w to wątpi – wiadomo, prawicowiec – konserwatysta („cholerny prawak”).
Nie wiem dokładnie, jak do tego doszło, lecz ta polaryzacja jest IMHO jednym z największych nieszczęść w dyskusji nad zmianami klimatu. Bo sprowadza się to do tego, że ewentualne porozumienie będzie bardzo trudne (o ile w ogóle możliwe) – spór ideologiczny, oglądany z dystansu (trochę wymuszonego dystansu – ostatnio trudno mi się identyfikować zarówno z prawicą jak i lewicą, zwłaszcza ich polskimi mutacjami) charakteryzuje się bowiem tym, że jedna strona całkowicie ignoruje argumenty strony drugiej (i vice versa). Tymczasem globalne ocieplenie jest kwestią faktów – albo zachodzi, albo nie – i nie powinni się spierać o to przeideologizowani publicyści, wykazujący się najczęściej bardzo powierzchowną znajomością tematu (zagadka: po czym poznać publicystę/komentatora prasowego? – nie zna się na niczym, ale autorytatywnie wypowiada się o wszystkim). Jeśli już, to spór powinien być toczony przez naukowców – i tu, zdaje się, większość jest „za” ociepleniem, choć z tego co kojarzę, są też głosy przeciwne, zwłaszcza dotyczące tego, czy efekt ten został spowodowany przez człowieka.
Osobiście, choć trudno by było o mnie powiedzieć, że jestem lewicowcem, bardziej przekonujące wydają mi się argumenty tych, którzy uważają, że, po pierwsze, ocieplenie to, niestety, realne zagrożenie (polecam podróż na Grossglockner do Austrii i prześledzenie tabliczek wskazujących dokąd sięgał lodowiec w XIX w) , po drugie – że coś tym problemem należałoby zrobić (Stern ma tu kilka ciekawych propozycji); choć zastrzegam, że moja wiedza nt. ocieplenia nie jest zbyt głęboka. Ale chętnie przeczytałbym jakąś poważną dyskusję na temat zmian klimatu – rzecz jednak w tym, że taka dyskusja prowadzona uczciwie jest chyba niemożliwa. Wyrywkowy research w necie potwierdza taki wniosek – komunikaty (obu stron ideologicznej barykady) mają wyraźne zabarwienie perswazyjne, obie strony są tak przekonane do swoich racji, że mają w dupie (pardon my French) racje strony drugiej. Spójrzmy zresztą na śródtytuły pierwszego z brzegu wyguglanego artykułu na interesujący nas temat: „skandal stulecia”, „głos rozsądku”, „czy można kupić prawdę”… – to nie są sformułowania kogoś, kto dyskutuje, to głos kogoś, kto próbuje przekonać czytelnika do określonego punktu widzenia. To, oczywiście tylko przykład (wzięty akurat z portalu prawicowego – prawica .net), ale tak samo pewnie byłoby, gdyby sięgnąć do portali lewicowych (oczywiście wektor poglądów szedłby w drugą stronę), choć uczciwość nakazuje przyznać, że wypowiedzi jakie udało mi się na szybko wyguglać na portalach lewicowych były nieco bardziej wyważone.
Gdy plemiona walczą miedzy sobą, ostatnią rzeczą, jaka je interesuje, jest prawda.
ktoś ma dobrą odpowiedź na tytułowe pytanie? Any ideas?
Moim zdaniem nie jest tyle ideologiczną co ekonomiczną. Sporym grupom zależy, żeby promować teorie ocieplenia klimatu, by trzaskać kasę na rzeczach „ekologicznych”. Dobrzy spece od marketingu i ludziom zrobiono wodę z mózgu.
A, żeby nie było – ocieplenie jest faktem. Ale jego skala i przyczyny – tutaj już nic nie jest pewne.
Wiesz, sprowadzając wszystko do pytania „qui bono” jednak trochę spłyca się dyskusję i odmawia drugiej stronie uczciwości (innymi słowy mówimy: X utrzymuje, że zmiany klimatu są faktem, bo na tym zarabia, a nie dlatego, że rzeczywiście wierzy, że są faktem). Równie dobrze można by postawić tezę: ci, co mówią, że ocieplenie klimatu to bujda są finansowani przez koncerny paliwowe/kopalnie/producentów SUVów/whatever). Ale to rozumowanie jest zwodnicze – w jaki sposób zarabia na ociepleniu taka krytyka polityczna (prócz tego że ma jakiś tam, raczej marny, przychó z wydawanych książek)? Czy prawicowy bloger wyśmiewający się z ocieplenia klimatu dostaje kasę od Orlenu/Shela/BP?
Co do wody z mózgu, to też się nie zgodzę – moje wyrywkowe obserwacje (oczywiście nie robiłem badań statystycznych 🙂 wskazują, że przynajmniej w Polsce dominuje tak zwany „zdrowy sceptycyzm”. Kogo zagadnę, to albo w ogóle neguje ocieplenie albo, jesli już przyznaje, że jest, to utrzymuje, że przyczyny nie są znane.
Żeby było jasne – ja sam nie mam ostatecznie wyrobionego poglądu co do przyczyn (bo że ocieplenie zachodzi – o tym jestem akurat przekonany) natomiast to co mnie wkurza, to fakt, że dyskurs o tym zjawisku jest dziurawy jak przysłowiowy szwajcarski ser.
pozdr
PS jak się podobają nominację do Zajdla? 😉
Ja tam trochę w tym siedzę, bo Iza się tym niejako zawodowo zajmuje – stąd też mam pewnie trochę skrzywione spojrzenie na ten temat. Masz oczywiście rację, że prawda leży gdzieś po środku… tylko jeszcze nie wiadomo dokładnie gdzie 🙂
A zdrowy rozsądek swoją drogą, a poprawność polityczne swoją 🙂
Nominacje piękne – nawet miałem coś na ten temat napisać, ale już mnie na blogach i forach wyprzedzili. Grunt, że moi faworyci (przynajmniej w powieściach) są, więc nie ma co się burzyć za bardzo.
co do nominacji – mi zdecydowanie brakuje dwóch pozycji – Linii oporu i Nadchodzi (chętnie bym wymienił na któregoś Dardę, on ma tyle nominacji, że mógłby się podzielić 😉 no, ale nie wolno mi narzekać, bo w tym roku zaniedbałem głosowanie.
Co do zmian klimatu – ja wolę hipotezę, że jednak człowiek jest za to odpowiedzialny. Serio. Bo jesli nie – to znaczy, że nic nie możemy zrobić, a wtedy jesteśmy zdani na łaskę i niełaskę nieprzewidywalnej natury
Fakty są jakie są. Polecam np. Amerykańskie Towarzystwo Fizyczne:
http://www.aps.org/policy/statements/07_1.cfm
czy szerokie informacje dostępne nawet w wikipedii:
http://en.wikipedia.org/wiki/Scientific_opinion_on_climate_change
Naukowo w zasadzie nie ma wątpliwości co do przyczyny globalnego ocieplenia, skutki w przyszłości są nie do końca jasne choć potencjalnie niosące poważne zagrożenia. Nauka stara się je lepiej zrozumieć, zdając sobie sprawę że prognozy, jakie by nie były to tylko prognozy, wykonane przy założeniach które mogą okazać się źle dobrane. Dyskurs społeczny u nas w kraju jakby tego nie zauważa zajmując się jałowymi sporami ideologicznymi. Ja nie wiem do jakiego stopnia należy wprowadzać kwoty emisji, jak inwestować w nowe technologie, jak opodatkować marnotrawstwo energii. Wiem natomiast, ze prowadząc ideologiczny dyskurs zastępczy daleko nie dojedziemy.
dzięki za linki – zwłaszcza za pierwszego. Jeśli natomiast chodzi o kwestie, o których piszesz (jak inwestować w nowe technologie itp.) – o tym jest właśnie Globalny Ład. Stern nie jest fizykiem czy klimatlogiem – przyjmuje, że ocieplenie jest faktem i kropka, by przejść do rozważań jak ukształtować system gospodarczy i polityczny, by zapobiec dalszemu ociepleniu i jednocześnie nie rozwalić wzrostu gospodarczego (w sumie niezła książka)
Tak, ksiazka Sterna wisuje sie w światowy nurt dyskusji na temat. Z tej dzialki polecam bardzo powazne opracowanie firmowane przez London School of Economics, „The Hartwell Paper”:
http://www2.lse.ac.uk/researchAndExpertise/units/mackinder/theHartwellPaper/Home.aspx
tym ciekawsze, ze procz ekonomicznych naswietla wiele aspektow politycznych i spolecznych dzialan ktore moglyby przeciwdzialac negatywnym skutkom globalnego ocieplenia…
A w temacie wpisu: dlaczego dyskusja nad globalnym ociepleniem jest tak zideologizowana?
Moim zdaniem dlatego, że to pierwszy prawdziwy FIZYCZNY problem pokazujący czarno na białym „ograniczoną pojemność” naszej planety, świata w którym żyjemy. Atmosfera i biosfera nie jest już czymś „zewnętrznym” . Przyjęcie tej perspektywy wymaga nowych spojrzeń na pojecie granicy wolności. Łatwiej okopać się w głębokich, uświęconych tradycją ideologicznych szańcach niż rzetelnie zacząć mierzyć się z nowa klasą problemów.
„ograniczona pojemność” planety – masz rację, to istotny problem, jeden IMHO z najważniejszych, lecz nie mam wrażenia, by krytyki ideologiczne GO sięgały tak głęboko. Raczej dopatrwałbym się prostej reakcji, która doprowadziła do polaryzacji poglądów w tej kwestii, mniej więcej wg. takiego schematu: lewica uznała za szlachetne postulaty wynikające z teorii GO; skoro tak, to w myśl żelaznej logiki politycznej, musiała ostro zaprotestować prawica. Co umocniło lewicę w jej przekonaniach. Co umocniło prawicę w jej przekonaniach. Etc.
Srsly, nie sądzę, by większość polityków czy publicystów politycznych w ogóle zajmowały takie kwestie jak „ograniczona pojemność” planety.
Dlaczego dyskusja nt. GO jest sprawą ideologiczną? To akurat jest proste – ponieważ poszerzając zakres odpowiedzialności człowieka, daje władzy (jakakolwiek by ona była) możliwość poszerzenia zakresu władztwa na nowe obszary oraz zakresu obciążenia finansowego podatnika. Zwiększanie kontroli na wciąż nowe obszary jest punktem w którym krzyżują się koncepcje sprawowania władzy i jego granice wg ideologii konserwatywnej i rewolucji, która przepoczwarza się i zajmuje wciąż nowe pola.
Inną sprawą jest to, że wskutek podejmowania działań mających rzekomo przeciwdziałać niekorzystnym zmianom, realnie zmierzamy do gospodarczej i finansowej degradacji naszego kraju.
Ze względu na wykształcenie odebrane tu w Poznaniu wielokrotnie spotykałem się z opiniami moich profesorów, którzy teorie ludzkiego wpływu na GO czy w ogóle GO określali wprost mianem oszustwa naukowego. Co więcej, ci sami profesorowie wystosowali notę w tej sprawie: http://www.kngeol.pan.pl/images/stories/pliki/pdf/2.Stanowisko_KNG_w_sprawie_zmian_klimatu.pdf
Całkiem niedawno mieliśmy tu w Poznaniu światowy kongres poświęcony GO. Na tym kongresie uczeni jednym głosem przedstawiali stanowisko potwierdzające teorię ludzkiego wpływu na GO. Jest tylko jeden szkopuł – na tę imprezę zaproszono jedynie uczonych posiadających głoszących taką tezę a wykluczono jej przeciwników. Już samo to powinno budzić niepokój.
Wróćmy jednak do samej naukowej podstawy teorii – otóż podstawą teorii są badania nieprzystające do siebie, bo wykonane w różnych okresach na podstawie różnych metodyk, obejmujące swoim zasięgiem śmiesznie mały okres czasu. Na tej podstawie formułowane są daleko idące wnioski, przekładane na konkretne decyzje polityczne.
Z pewnością mamy aktualnie do czynienia ze zmianami klimatycznymi. Nie wiemy jednak jakie są to zmiany i jakie będą mieć dalekosiężne skutki dla fauny, flory i ludzkości. Tyle że historia klimatu to historia nieustannych zmian o amplitudzie, przy której 2-3 stopnie Celsjusza, czy parę metrów wahania poziomu oceanów w tę czy w tamtą to małe miki. Żeby się o tym przekonać wystarczy przeczytać jakikolwiek podręcznik traktujący o geologii historycznej. Żeby jeszcze daleko nie sięgać, to zaposiłkuję się opinią prof. Tobolskiego, który opierając się na fakcie migracji na teren Polski ze Skandynawii roślin zimnolubnych w ciągu ostatnich 20-30 lat postuluje tendencję zmierzającą do ochłodzenia.
Kończąc już, napiszę tylko że moim skromnym zdaniem (które również nie wisi w próżni, ale opiera się na nabytej wiedzy i opiniach mądrzejszych ode mnie), człowiek, jeśli posiada jakikolwiek wpływ na klimat to mikroskopijny.
I jeszcze jedno, niedawno na polskich portalach cytowano opinie, że właściwie byłoby fajnie odpalić kilka bomb A, które przynajmniej chwilowo pozwoliłyby odwrócić tendencje ociepleniową. Regionalnie (sic!). Tak więc mamy kilka uroczych alternatyw, płacić regularny haracz i skazywać samych siebie na marginalizację (nie tylko Polska, ale Europa jako całość, wszak Azja takimi głupotami nie będzie zawracać sobie głowy), przestać się bać i pokochać bombę albo dobrowolnie wyginąć (takie koncepcje też są popularne).
po pierwsze – sorry że musiałeś tak długo czekać na odpowiedź, tym razem winę w całości mogę zrzucić z siebie na barki TP SA która przez ok 10 dni próbowała naprawić awarię linii. Tak więc przez ten czas nie miałem w chacie dostępu do internetu (a w pracy, well, są pewne granice przyzwoitości, i pisanie bloga w czasie pracy wyraźnie te granice przekracza)
no ok, ad rem – nie będę podejmował polemiki z Twoimi wątpliwościami co do GO, choć jednocześnie muszę zwrócić uwagę na komentarze Twojego przedpiścy: z tego co pisze whiteskies wynika zgoła co innego.
Powiem jednak szczerze, że dwa argumenty mnie nie przekonują. Po pierwsze: cykliczność wahań klimatu. Otóż nie mam wrażenia by zwolennicy teorii GO kwestionowali fakt cyklicznych wahnięć klimatu; jednocześnie jednak twierdzą, że teraz klimat zmienia się teraz szybciej niż w poprzednich epokach (i to ma być dowód na wpływ człowieka)
Nieprawdą też jest jakoby Azja nic nie robiła w kwestii GO. Otóż – przynajmniej jeśli wierzyć Sternowi, który porusza tę kwestię w Globalnym Ładzie – Azja, a w szczególności Chiny, robi ponoć bardzo wiele, inwestując masę kasy w energetykę niskoemisyjną (oczywiście można kwestionować wiarygodność Sterna, twierdząc, że nie jest bezstronny – ale w ten sposób jakakolwiek dyskusja przestaje być możliwa)
Poza tym przekonanie, że inwestycje w zieloną energię się nie opłaca (Rosja i kraje arabskie bardzo by chciały by świat zachoidni tak myślał) uważam za fałszywe, pomijając już samą kwestię GO. Otóż IMHO era paliw kopalnych (zwłaszcza w transporcie) dobiega końca – nie wiemy, kiedy skończy się ropa, ale że kiedyś się skończy, to pewne, a ceny na rynku ropy sugerują, że mogliśmy już wejść w fazę kiedy dalsze zwiększanie wydobycia będzie bardzo trudne jeśli nie niemożliwe. Węgla jest niby więcej, ale też nie są go nieskończone ilości (pomijając już drobny fakt, że węgiel trudniej wykorzystać do zasilanai transportu). Więc – im silniejsza będzie Europa w odnawialnych energiach, im szybciej pokona ten próg, tym większą zyska przewagę konkurencyjną. Zwracam też uwagę na miejsca gdzie wystepują cenne surowce energetyczne: Rosja, Arabia Saudyjska, Irak, Wenezuela, Iran… – żadne z tych państw nie budzi mojej najmniejszej sympatii, zdecydowanie wolę „zgniły zachód” i dekadencką UE, jeśli więc zachodnia cywilizacja ograniczy uzależnienie od paliw kopalnych – to IMHO tylko lepiej
„Ze względu na wykształcenie odebrane tu w Poznaniu wielokrotnie spotykałem się z opiniami moich profesorów, którzy teorie ludzkiego wpływu na GO czy w ogóle GO określali wprost mianem oszustwa naukowego.”
Szkoda tylko, że ci profesorowie nie mają wielkiego pojęcia o teorii antropogenicznego globalnego ocieplenia, czy klimatologii fizycznej w ogóle…
„Co więcej, ci sami profesorowie wystosowali notę w tej sprawie: http://www.kngeol.pan.pl/images/stories/pliki/pdf/2.Stanowisko_KNG_w_sprawie_zmian_klimatu.pdf”
Niestety, nota ta zawiera poważne błędy merytoryczne, dyskwalifikujące jej autorów jako osoby merytorycznie przygotowane do wydawania opinii na ten akurat temat…
http://doskonaleszare.blox.pl/2009/02/Ignorancja-Komitetu-Nauk-Geologicznych-PAN.html
http://doskonaleszare.blox.pl/2009/04/Komitet-Nauk-Geologicznych-PAN-Postscriptum.html
„Całkiem niedawno mieliśmy tu w Poznaniu światowy kongres poświęcony GO. Na tym kongresie uczeni jednym głosem przedstawiali stanowisko potwierdzające teorię ludzkiego wpływu na GO. Jest tylko jeden szkopuł – na tę imprezę zaproszono jedynie uczonych posiadających głoszących taką tezę a wykluczono jej przeciwników. Już samo to powinno budzić niepokój.”
Nie wiem czy byłeś kiedyś na prawdziwej konferencji naukowej (COP 14 w Poznaniu taką konferencją nie był), ale zapewniam Cię, że ogromna większość uczestników nie jest tam „zapraszana”, tylko sama się zgłasza z referatami i posterami. Jeśli jednak na takiej konferencji, jak np. zjazd generalny Europejskiej Unii Nauk o Ziemi, gdzie ostatnio uczestniczyło ponad 10 tys. naukowców, nie można spotkać Twoich profesorów, to nie wynika to bynajmniej z ich „wykluczenia”, tylko miernej jakości uprawianej przez nich nauki.
„Wróćmy jednak do samej naukowej podstawy teorii – otóż podstawą teorii są badania nieprzystające do siebie, bo wykonane w różnych okresach na podstawie różnych metodyk,”
To interdyscyplinarność nauk o Ziemi dyskwalifikuje je w jakiś sposób?
„obejmujące swoim zasięgiem śmiesznie mały okres czasu.”
Badania klimatu obejmują zarówno ostatnie dekady, jak i okres historyczny i przedhistoryczny: paleoklimatologię holocenu, plejstocenu, kenozoiku, fanerozoiku itd. Z dorobkiem paleoklimatologii (stan na rok 2006) możesz zapoznać się tutaj:
http://www.ipcc.ch/publications_and_data/ar4/wg1/en/ch6.html
„Tyle że historia klimatu to historia nieustannych zmian o amplitudzie, przy której 2-3 stopnie Celsjusza, czy parę metrów wahania poziomu oceanów w tę czy w tamtą to małe miki. Żeby się o tym przekonać wystarczy przeczytać jakikolwiek podręcznik traktujący o geologii historycznej.
No ale co z tego ma wynikać? Historia Ziemi to też historia katastrofalnych zmian środowiska, uderzeń asteroidów, wielkich wymierań itd. Dla geologów czwartorzędu wzrost poziomu morza o 2 metry w ciągu stulecia to być może „małe miki”, dla setek milionów ludzi żyjących w obszarach zagrożonych zalaniem to realne zagrożenie.
„Żeby jeszcze daleko nie sięgać, to zaposiłkuję się opinią prof. Tobolskiego, który opierając się na fakcie migracji na teren Polski ze Skandynawii roślin zimnolubnych w ciągu ostatnich 20-30 lat postuluje tendencję zmierzającą do ochłodzenia.”
To dziwne, bo w tym czasie obserwujemy w Polsce akurat szybkie ocieplenie, o wartości 0,4 stopnia na dekadę. Jeśli więc faktycznie zachodzi migracja roślin zimnolubnych, to na pewno nie jest spowodowana ochłodzeniem…
„I jeszcze jedno, niedawno na polskich portalach cytowano opinie, że właściwie byłoby fajnie odpalić kilka bomb A, które przynajmniej chwilowo pozwoliłyby odwrócić tendencje ociepleniową.”
Dlatego też nie należy polskich portali traktować jako źródła wiedzy o klimatologii.
I by jeszcze odpowiedzieć na tytułowe pytanie… Pomijając historię politycznego zaangażowania ruchów utożsamianych z ochroną środowiska naturalnego (która też nie jest taka jednoznaczna – wystarczy sprawdzić np. która administracja utworzyła EPA), to problem globalnego ocieplenia staje się ideologiczny w momencie, gdy akceptujemy że skutkiem ubocznym produkcji energii jest zmiana składu atmosfery, pociągająca za sobą modyfikację klimatu. Oznacza to, że użytkowanie paliw kopalnych oznacza dodatkowe koszta, których do tej pory nie uwzględnialiśmy w cenie tony węgla czy litra benzyny.
Rozwiązanie problemu to ustalenie, kto ma ponosić te kosza (my teraz, czy nasi potomkowie w przyszłości; kraje wysokorozwinięte czy kraje rozwijające się); jak je ograniczyć (np. poprzez inwestycje w energetykę jądrową i odnawialną, konwersję bloków węglowych na gazowe, zwiększenie efektywności energetycznej); w jaki sposób je egzekwować (opodatkowanie, cap and trade, cła graniczne); co robić z tymi, którzy chcą jechać na gapę; i na koniec jak to wszystko wynegocjować żeby zgodzili się na to największy emitenci świata. Stosunek do każdej z tych kwestii jest obciążony ideologicznie, np. skrajni libertarianie mają problem z akceptacją koncepcji zawodności rynku i tego, że pewne decyzje trzeba narzucać na szczeblu państwowym i międzynarodowym; polska prawica ma problem z akceptacją tego, że dla obniżenia emisji Polski najszybszym przejściowym rozwiązaniem jest zwiększenie importu gazu ziemnego; mieszkańcy Śląska mają problem z akceptacją tego, że przyjdzie nam w ciągu najbliższych kilku dekad zrezygnować z „czarnego bogactwa”; no i każdy ma problem z akceptacją wyższych rachunków za prąd.
Dzięki za bardzo ciekawy głos.
Ja osobiście na naukach o klimacie znam się słabo, ale – na tyle, na ilę mogę to ocenić – konsens naukowy idzię własnie w stronę uznania koncepcji antropogenicznego pochodzenia GO. To, zaś co wydaje mi się szczególnie interesujące (subiektywnie, rzecz jasna) i co jest jakoś inspirujace również od strony literackiej (fantastyka bliskiego zasięgu) to skutki polityczne i gospodarcze, czyli z jednej strony to o czym piszesz: sposoby ograniczania emisji, powodujące zmiany w geografii gospodarczej (czyli np. przejściowy wzrost siły Rosji – ze względu na konieczność importu gazu); z drugiej – rozmaite migracje i niepokoje społeczne (np. ze względu na brak wody/żywności itp).
Zaś względem rynku – stanowisko tych, któych określasz jako skrajnych libertarian, względem GO zawsze mnie zastanawiało, choć sam jestem zwolennikiem rynku. Przecież rynek działa – jesli chodzi o emisje – niezwykle racjonalnie, tzn. dopóki może, eksetrnalizuje koszty, przerzucając je na innych. Rzecz w tym, że rynek działa punktowo (firma/państwo dba o swoje interesy, a to, że za jakiś czas u kogoś innego wywoła to niekorzystne skutki – well…. Dlatego właśnie jakiegoś rodzaju regulacja jest konieczna (Stern w Globalnym Ładzie opowiada się za cap and trade, ja ze swej strony, jako podatkowiec, dodam, że opodatkowanie – podawane jako metoda alternatywna – może być mało skuteczne, podatki to dość toporny instrument prowadzenia polityki społecznej).
Tata zawsze mi powtarzał – szukaj odpowiedzi tam gdzie jest Ci najbliżej, dopiero potem szukaj wniosków najbardziej abstrakcyjnych. Też się raczej nie identyfikuję, ani z polską lewicą, ani z polską prawicą (najbliżej mi tutaj do Pana JKM, ze względu na jego pomysły związane z gospodarką, ale nie o tym temat). Strasznie lubię historię. Zawsze mnie fascynowała. Czytałem kiedyś (nie pomnę gdzie), o czym możliwe, że czytało też więcej osób, że nie tak całkiem dawno temu w Polsce uprawiano szeroko winorośl i przygotowywano wspaniałe wina. 40 lat temu byłoby to niemożliwe w naszym klimacie. Dzisiaj, gdzieniegdzie da się coś zasadzić. Historia pokazuje też, że wszystko odbywa się ruchem wahadłowym. Raz rządzi prawica, raz rządzi lewica. Raz człowiek skupia się na sztuce, kulturze i nauce, innym razem na religii. Raz człowiek znajduje się w wiekach ciemnych, innym razem w wiekach oświeconych. Kiedyś człowiek miał ważniejsze zmartwienia niż znikanie zwierzątek (które znikają bezpośrednio z naszego powodu, nie z powodu ocieplenia, jeżeli już), czy też to, że w tym roku jest o 2 stopnie średnio cieplej niż 10 lat temu. Moim zdaniem to jakiś naturalny proces. Raz jest globalne ocieplenie, innym razem – globalne oziębienie. Ot, cała filozofia. 🙂
1. Co sobą przedstawia blog „doskonale szare”? Dla mnie osobiście nie jest to żadne źródło informacji. Równie dobrze mogę powołać się na blog kashmira, który rozbiera ociepleniowe mity na czynniki pierwsze, przy czym nie zostaje z nich wiele.
2. Odpowiedź w rodzaju: ja mam rację, a ci co ze mną się nie zgadzają nie mają racji, więc nie warto ich w ogóle słuchać. Skoro ich nie zapraszają więc widać się nie znają, a nie znają się bo przecież „doskonale szare” o tym napisało. „Doskonale szare” wie co pisze, bo potwierdza tezy z którymi się zgadzam. Doskonały przykład rozumowania logicznego.
3. Co ma piernik do wiatraka? Jeśli chce się być uczciwym to porównuje się dane pochodzące z badań które da się porównać, a te uzyskane wskutek różnego rodzaju pomiarów (uzyskanych w toku wdrażania różnych metodyk) raczej się do tego nie nadają. Chociaż dla chcącego nic trudnego.
4. Tak. Wiem, znam, cenię. IPCC to organizacja, która wcale nie musi udowadniać swojej przydatności. Ona po prostu JEST obiektywna.
5. Nie wiem ile ludzi mieszka na obszarze, który objąłby taki efekt. Wiem jednak z pewnością, że 100 lat to okres w przeciągu którego rodzi się pięć pokoleń ludzkich. W tym czasie na świecie zajdą o wiele poważniejsze zmiany niż podniesienie wody o 2m, obawiam się że będzie to odczuwalne dla setek milionów ludzi. Tymczasem jednak ludzie zdążą zapomnieć o jednej niewyważonej teorii jaką straszono ich przodków.
6. Widocznie rośliny nie znają tych wyników badań. Należałoby zatem wspomniane wyniki przedstawić tymże, a w razie braku efektu przystąpić do ich wytępienia, tak aby praktyka nie psuła teorii.
7. Skoro polskie są „be”, to może niepolskie będą „caca”?
http://news.nationalgeographic.com/news/2011/02/110223-nuclear-war-winter-global-warming-environment-science-climate-change/
P.S. Chciałem tylko dodać, że sam fakt iż większość naukowców skłania się ku jakiemuś stanowisku niczego nie dowodzi. Bo czy dowodzi czegoś list podpisany przez kilka tysięcy fizyków amerykańskich podważających twierdzenia ociepleniowców?
Nie tak całkiem dawno naukowcy zafascynowani byli darwinizmem tak bardzo, że stosowano go w każdej możliwej dziedzinie, co przynosiło czasem efekty śmieszne, a czasem zbrodnicze. Nie tak całkiem dawno uważano że Newton wystarczy, nie tak dawno sekowano Chandrasekhara. Prawda zawsze wypłynie na wierzch, do tego potrzebny jest jednak czas. W przypadku ociepleniowców nie widzę dążenia do prawdy, a czysty interes. Interes na grantach, interes na drogich technologiach, interes na haraczu, który z pewnością zostanie spożytkowany w odpowiednim celu. Tymczasem zaś dowiaduję się, że Himalaje dostały odroczenie. Znowu się dowiaduję, ku wielkiemu memu zaskoczeniu, że bieguny też dostały odroczenie i nie stopnieją przez następne kilkanaście/kilkadziesiąt lat. Bo cośtam. No ale za sto kilkadziesiąt lat to już nie będzie ani szczypty śniegu czy lodu. Chyba, że jednak cośtam.